Baner z okładką książki Wodzowie bez tajemnic

Wodzowie bez tajemnic

Autor: John Keegan

  • Tłumaczenie: Ewa Morycińska-Dzius
    Tytuł oryginału: The Mask of Command
    Wydawnictwo: Amber
    Data wydania: 2002
    ISBN 83-7245-993-2
  • Wydanie: papierowe
    Oprawa: miękka
    Liczba stron: 295
To książka o wodzach – kim byli, co robili i jak to, czego dokonali, wpłynęło na świat i życie zwykłych ludzi. Na przykładzie kariery czterech słynnych wodzów odpowiada na pytania: czym jest wodzostwo? Na czym polega jego istota?

(…) Z pasją poszukiwacza prawdy i chłodem historyka John Keegan ocenia typy bohaterstwa każdego z nich, analizując cztery różne „style” wodzostwa. Porównując swoich bohaterów z innymi wybitnymi wodzami – Napoleonem, Hannibalem, Karolem Wielkim – ukazuje ich stosunek do żołnierzy i postawę w obliczu niebezpieczeństwa. Podważając ustalone interpretacje wydarzeń, ujawnia, jakie cechy charakteru i sposoby działania zadecydowały o tym, że odnieśli zwycięstwo lub ponieśli klęskę.z opisu wydawcy

Kiedy w 1976 r. ukazała się niezwykle ważna praca pt. „The Face of Battle”, obok głosów zachwytu nad nowatorstwem podejścia zaprezentowanego przez Johna Keegana pojawiły się opinie krytyczne, w których zarzucano autorowi minimalizowanie roli dowódców kosztem eksponowania doświadczeń zwykłych żołnierzy. Choć trudno uznać je za uzasadnione, to Keegan postanowił dać odpór krytykom i w 1987 r. na rynku pojawiło się „The Mask of Command”. Obie książki należą dziś do kanonu historii wojskowości, zaś polski czytelnik ma to szczęście, że dysponuje przekładem drugiej z nich. Są nim właśnie „Wodzowie bez tajemnic”.

Metoda badawcza przyjęta przez Keegana była identyczna co w przypadku „The Face of Battle” i polegała na przestudiowaniu wybranych przypadków. O ile jednak starcia opisane w poprzedniej książce (Azincourt, Waterloo, Somma) były reprezentatywne dla poszczególnych etapów rozwoju wojskowości, ze szczególnym uwzględnieniem żołnierskiej psychiki (np. kwestia walki piechoty z rycerstwem, strach przed szarżą, ogień prowadzony w szeregach, zastosowane tyralierów, walka w okopach, wpływ karabinów maszynowych na rozwój taktyki), o tyle trudno orzec, jakich wodzów można tak naprawdę porównać z Aleksandrem Wielkim (Pyrrus z Epiru?), Arthurem Wellesley’em księciem Wellington, Ulyssesem Grantem i Adolfem Hitlerem. Model dowodzenia każdego z nich był bowiem na tyle wyjątkowy, że nawet przyporządkowanie ich do kilku kategorii (co już samo w sobie jest uznaniowe, ponieważ dodanie do tego zestawu Gajusza Juliusza Cezara, Napoleona Bonaparte czy Helmutha von Moltkego Starszego wymusiłoby wyodrębnienie kilku nowych, podobnie unikatowych) nie nadaje im waloru reprezentatywności. W przypadku „The Face of Battle” metoda case studies przyniosła bardzo dobry efekt, ale tutaj zaowocowała powstaniem bardzo interesującej książki traktującej o czterech znanych wodzach, lecz niewiele ponadto.

Nie znaczy to rzecz jasna, że popularność „The Mask of Command” wynikała jedynie z dobrej opinii, jaką cieszył się autor. Nawet jeśli trudno wyciągnąć z książki jakieś ogólne wnioski, to na baczną uwagę zasługuje sposób analizy postaci. Na ich skuteczność wpłynęły bowiem takie czynniki jak: potencjał militarny państwa, relacje z żołnierzami, kreacja wizerunku (na użytek podwładnych i opinii publicznej), organizacja pracy, najbliższe otoczenie, wychowanie, itp. Wszystko to znajdowało odbicie w sposobie prowadzenia kampanii i dowodzenia podczas bitew. Ważną uwagą Keegana jest zatem obserwacja, że wodzowie nie działali w próżni kulturowej i to właśnie wzorce cywilizacyjne – obok cech charakteru – determinowały ich postępowanie. Jedyne, czego mi zabrakło, to analiza grupy ludzi, którzy pracowali na sukces zwierzchników – zwycięstwa nie są bowiem wyłącznie zasługą wodzów, ale także oficerów (o żołnierzach nie wspominając), bez względu na to, czy pozostawiano im znaczną swobodę w zakresie podejmowania decyzji w trakcie walki (Aleksander Wielki), czy preferowano model „ręcznego sterowania” (Wellington). Krótkie uwagi na temat sztabów z pewnością nie wyczerpują tematu.

W przypadku dwóch wspomnianych wodzów mamy do czynienia z bardzo specyficzną sytuacją, a mianowicie armiami, które były nie tyle „armią macedońską” i „armią brytyjską”, ale raczej „armią Aleksandra” i „armią Wellingtona” – po prostu piętno osobowości dowódców zostało na nich odciśnięte na tyle mocno, że mogą być traktowane w kategoriach ogólnych tylko w ograniczonym stopniu (oczywiście z uwzględnieniem wpływu Filipa II na reformy wojskowe przeprowadzone w Macedonii). Znacznie łatwiej odnaleźć u innych wodzów metody stosowane przez Granta, ale zważywszy na fakt, że nie znał on nawet musztry (!) i szkoląc żołnierzy improwizował w tym zakresie, można zadać pytanie co wspólnego miało to z ówczesną specyfiką europejską. Aż chciałoby się w tym miejscu przytoczyć opinię von Moltkego Starszego, że w wojnie secesyjnej nie walczyły armie, ale uzbrojone tłumy… Hitler sam w sobie stanowił fenomen i łatwiej badać jego postępowanie w kontekście rozwoju totalitaryzmów, niż stylu dowodzenia. Nie zmienia to faktu, że Keegan zwrócił uwagę na bardzo ważny element, a mianowicie doświadczenia Hitlera wyniesione z lat I Wojny Światowej, które rzutowały m.in. na jego stosunek do kadry oficerskiej, mającej przez długi czas charakter swoistej „kasty”, często wrogo odnoszącej się do narodowego socjalizmu.

Recenzowana praca kończy się uwagami na temat dowodzenia w epoce zagrożenia nuklearnego, które współcześnie zostało już znacznie zredukowane. Czytelnik nie otrzymuje jednak w podsumowaniu odpowiedzi na pytanie, jakie wnioski płyną z analizy takich, a nie innych stylów dowodzenia. Pod tym względem znacznie lepiej prezentuje się wprowadzenie, w którym autor uwrażliwił odbiorców na pozamilitarne aspekty ewolucji myśli wojskowej, jak również silne zakorzenienie wodzów w danej epoce, a przez to ryzyko czynienia nazbyt swobodnych porównań ze wzorcami funkcjonującymi w kolejnych wiekach.

Z mojego punktu widzenia treść książki jest rozczarowująca, choć niewątpliwie czyta się ją z dużą przyjemnością. Zdecydowanie najlepszy jest opis Wellingtona, jako najsłabsza jawi mi się zaś charakterystyka Granta. Z pewnością praca ma duży walor poznawczy, przedstawiając dowodzenie w innym świetle niż zazwyczaj czyni się to w opracowaniach skierowanych do niespecjalistów, niemniej – znając zamierzenia autora – należy przyznać, że nie uniosła ona ciężaru „The Face of Battle”. Zawiodło przede wszystkim kryterium doboru postaci. Dla osób, które posiadają pewien zasób wiedzy na ich temat, najwartościowszy będzie z pewnością wstęp i model analizy zastosowany w przypadku każdego z wodzów.

Na zakończenie warto poświęcić kilka słów polskiej edycji. Przekład zawiera sporo błędów terminologicznych (najbardziej dobitnym są „łucznicy strzelający z kusz”), wynikających z braku redakcji merytorycznej dokonanej przez historyka wojskowości – tłumacz nie musi być przecież ekspertem od zagadnień militarnych. Obeznany z nimi czytelnik wychwyci je bez problemu. Opis zamieszczony na tylnej części okładki ewidentnie został napisany przez kogoś, kto nie czytał książki, a ponadto zawiera błąd merytoryczny: termin „wodzostwo” nie odnosi się do sposobu sprawowania dowództwa, ale przedpaństwowej formy rozwoju społeczno-ustrojowego (chiefdom). Oryginalny tytuł książki został zdeformowany do tego stopnia, że znaczna liczba czytelników nie wie nawet, że jedna z dwóch najsłynniejszych książek Keegana ukazała się w języku polskim. Rozumiem, że działalność wydawnictw opiera się na prawach rynku, ale oszczędzanie na redakcji merytorycznej kończy się wychowywaniem całych pokoleń w duchu dyletantyzmu terminologicznego. Obawiam się, że apelowanie o zmianę tej praktyki jest „wołaniem na puszczy” tak długo, jak długo nie jest przeliczalne na pieniądze…

Kategorie wiekowe: ,
Wydawnictwo:
Format:

Author

(ur. 1985) historyk starożytności, doktor nauk humanistycznych, autor ponad pięćdziesięciu publikacji naukowych. Ostatnimi czasy zmierzył się nawet z wyzwaniem napisania podręcznika dla uczniów szkół średnich. Interesuje się przede wszystkim dziejami republiki rzymskiej, ludów północnego Barbaricum i mechanizmami kontroli społecznej, ale gdyby miał czytać tylko na ten temat, to pewnie by się udusił.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content