Baner z okładką książki Królowa bez Nobla. Rozmowy o matematyce

Królowa bez Nobla. Rozmowy o matematyce

Autorzy: Krzysztof Ciesielski, Zdzisław Pogoda

  • Seria/cykl wydawniczy: –
    Wydawnictwo: Demart
    Data wydania: 2013
    ISBN 978-83-7427-852-2

  • Wydanie: papierowe
    Oprawa: twarda
    Liczba stron: 295

Za mistrza popularyzacji matematyki wyższej uważa się często Iana Stewarta. Nie musimy jednak zazdrościć Brytyjczykom. Wśród najlepszych popularyzatorów matematyki wymienić bowiem można (a właściwie: należy) także co najmniej dwóch Polaków. Krzysztof Ciesielski i Zdzisław Pogoda – bo o nich mowa – tak jak Stewart zajmują się matematyką naukowo i od lat popularyzują tę dziedzinę nauki, wyróżniając się lekkością oraz dowcipem.

Nic więc dziwnego, że każdą nową pozycję ich autorstwa witam z ogromną radością. Tak było również z niedawno wydaną książką Królowa bez Nobla. Rozmowy o matematyce.  Tym, co rzuca się w oczy jeszcze przed wgłębieniem się w jej treść, jest przepiękna warstwa edytorska: twarda oprawa, strony szyte, a nie klejone, ciekawa okładka, pełnokolorowy druk, ogrom barwnych fotografii, porządny, elegancki papier.

Ciekawie jest też w środku. Autorzy postawili na oryginalną konstrukcję tekstu. Mamy tu czternaście rozdziałów – czternaście dialogów, przeplatających matematykę sensu stricto i rozmowy o matematyce. Kim są strony dialogu? Tego nie wiadomo; wiadomo jedynie, że jedna z nich wie o matematyce wiele, a druga jest jej ciekawa. Dzięki takiej konstrukcji książka zyskała ogromną lekkość. Autorzy w pełni wykorzystali możliwości, jakie daje takie prowadzenie narracji. Jeden głos tłumaczy, opowiada, a drugi pyta i dopytuje, przerywa, gdy tekst staje się zbyt trudny dla odbiorcy-niematematyka, częstokroć prosi o szersze wyjaśnienia bądź po prostu stwierdza, że pewne fragmenty są dla niego zbyt skomplikowane. Świetny pomysł; autorzy „pokrzepiają” w ten sposób czytelnika: tak, matematyka wymaga skupienia, tak, to normalne, że czasem się zgubisz, że coś jest dla ciebie zbyt trudne. Nie unikają chyba najtrudniejszego, prowokacyjnego pytania: „a po co nam to?”, ba, rozmowa trzecia nosi tytuł Po co komu matematyka?

Treść książki jest przebogata, obfitująca w ciekawe fakty dotyczące matematyki i matematyków. Rozpoczynamy od matematyki starożytnej. Dowiadujemy się, że Archimedes był bardzo blisko metod rachunku różniczkowego i całkowego,  że zero wprowadzono później, niż ułamki, a zanim pełnoprawnie uznano liczby ujemne, pojawiły się liczby zespolone. Ten, kto nie był przekonany, czy matematyka naprawdę się przydaje, odkryje ją w tomografii komputerowej, efektach specjalnych w filmach, aparacie cyfrowym czy przelewach bankowych. Przeczytamy o szyfrowaniu i zmierzymy się z zakodowaną szyfrem Cezara wiadomością. Zbliżymy się do matematyki współczesnej, której nie spotyka się w szkole, przy okazji przekonując się, że w matematyce nadal jest wiele do odkrycia. Poznamy słynne pytania matematyczne: problemy Hilberta i problemy milenijne, przeczytamy więcej o Wielkim Twierdzeniu Fermata czy hipotezie Riemanna.

Dla wielu niespodzianką będzie z pewnością rozmowa piąta – o matematykach polskich. Uważani są oni za jednych z najlepszych w świecie, a ich osiągnięcia naukowe są naprawdę imponujące. W szkole uczymy się o dwójce wybitnych polskich naukowców: Mikołaju Koperniku i Marii Curie; tymczasem historycy nauki zawsze wymienią ich trójkę. Tym trzecim jest matematyk – Stefan Banach. Jego osiągnięcia naukowe są co najmniej równe dokonaniom Marii Curie. Dość powiedzieć, że zostało policzone, czyje nazwisko najczęściej pojawia się w tytułach, zaznaczam, w tytułach prac matematycznych opublikowanych w XX wieku. (…) Na pierwszym miejscu jest właśnie nazwisko „Banach”! Opowiedzieć laikowi o tym, czym mniej więcej są przestrzenie Banacha jest naprawdę niełatwo – a autorzy to robią, starając się choć troszkę przybliżyć czytelnikowi ten przepiękny dział matematyki.

Dalej przeczytamy o wielościanach, związkach matematyki z malarstwem,  mozaikach, o tym, dlaczego ćma leci do światła i o topologii. Poznamy potęgę rachunku prawdopodobieństwa i statystyki, które czasem – dosłownie – mogą zaważyć na życiu lub śmierci: przeczytamy o Sally Clark, niesłusznie skazanej za morderstwo przez niekompetencję matematyczną biegłego sądowego.  Dowiemy się, dlaczego nie warto zbytnio ufać sondażom i co ma krzywa Gaussa do wyników matur. Pojawią się fraktale, zagadki logiczne (także do samodzielnego rozwiązania – odpowiedzi zapisano tekstem w lustrzanym odbiciu). I na koniec wreszcie rozmowa czternasta: Dlaczego matematycy nie dostają Nagrody Nobla? Oprócz odpowiedzi na tytułowe pytanie dowiemy się, jakie są najbardziej prestiżowe nagrody matematyczne, z Medalem Fieldsa na czele.

Podoba mi się to, jak autorzy oddają od pierwszych stron istotę matematyki: aby coś stwierdzić, trzeba być tego pewnym, to znaczy: umieć to udowodnić. Skąd wiemy, że naprawdę istniał Tales? Widziałem zdjęcia rzeźb przedstawiających Talesa – odpowiada rozmówca. Ale przecież w muzeach są rzeźby Zeusa, Hery, Apolla… Liczba π występuje zarówno we wzorze na obwód, jak i pole koła – skąd wiadomo, że to jest to samo π?

Wartość merytoryczna książki jest szalenie wysoka, a sposób prezentowania treści – lekki i przyjazny dla czytelnika; lekturę czyta się świetnie. Cieszyć się nią można niezależnie od poziomu wiedzy matematycznej. Jak zawsze w przypadku Krzysztofa Ciesielskiego i Zdzisława Pogody dodatkową zaletą jest wiele odwołań do literatury. I tak już w pierwszym rozdziale w kontekście twierdzenia Talesa pojawia się Sherlock Holmes i rytuał rodu Musgrave’ów, a obok Archimedesa – Tajemnica zielonej pieczęci. Przy liczbach pierwszych pojawi się z kolei Sposób na Alcybiadesa. Ciekawe jest ilustrowanie każdego rozdziału grafiką autorstwa profesora matematyki,  Anatolija Fomienki oraz wiele związanych z matematyką znaczków pocztowych. Podoba mi się też, że autorzy nie pozostają anonimowi: ostatnia strona zawiera ich zdjęcia i krótkie biogramy. Bardzo mi tego brakuje w większości popularnonaukowych książek.

W książce nie znajdziemy nazwiska osoby wykonującej korektę i myślę, że po prostu jej nie było. Dziwi to szczególnie w kontekście ogólnej wyjątkowej staranności wydawnictwa przy wydawaniu tej książki. Sytuację ratuje wyłącznie to, że autorzy piszą niemal bezbłędnie (w innej sytuacji musiałabym obniżyć ocenę za warstwę edytorską); szkoda jednak, że zabrakło tego „ostatniego szlifu”. Przeszkadza mi wyrównanie tekstu wyłącznie do lewej strony zamiast wyjustowania (dlaczego…? Wszak tego się w książkach nie spotyka!) i spora liczba uśmiechniętych emotikonek.

Książka jest świetna i z przyjemnością przeczytałabym jej kontynuację. Jak sugeruje przedostatni akapit Królowej bez Nobla, jest ona w planach autorów. A samo zakończenie książki będzie też dobrym zakończeniem tej recenzji.

Rozmawialiśmy o matematyce, a samą matematyką się raczej nie zajmowaliśmy. Rozumowań matematycznych praktycznie nie było, a jeśli już, to bardzo proste. To, co robiliśmy, to było jakby oglądanie widokówki z piękną panoramą gór. Miłośnicy gór wiedzą, że prawdziwą satysfakcję daje przede wszystkim samodzielna wędrówka. Jak się spocisz, zziajasz, to naprawdę poczujesz, że byłeś w górach. Podobnie jest z Królową Nauk, matematyką…

Kategorie wiekowe: ,
Wydawnictwo:
Format:

Author

Matematyk. Absolwentka matematyki teoretycznej i modelowania matematycznego, a także podyplomowych studiów edytorskich. Interesuje się historią matematyki, popularyzacją nauki oraz edytorstwem. Doktorant-stypendysta w Instytucie Historii Nauki PAN. Redaktor i korektor. Lubi literaturę piękną i pieczenie ciast i ciasteczek.

3 comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Skip to content